Oficjalna strona drużyny Domino Polonia Świdnica

Wywiad z trenerem Mieczysławem Młynarskim

1 lutego 2017 r. na antenie Radia Luz, wrocławskiej akademickiej rozgłośni radiowej, można było posłuchać wywiadu z naszym trenerem Mieczysławem Młynarskim. Kto nie miał okazji, nic straconego. Mamy pełne nagranie wywiadu, jak również jego zapis.

MIECZYSŁAW MŁYNARSKI

Paweł Szeląg: Panie trenerze, od czasu tego słynnego rekordu minie w tym roku 35 lat i cieszy to pana że przez te wszystkie lata ten rekord nie został przez nikogo naruszony? Czy jednak troszkę jest smutek, że nie znalazł się nikt taki, kot pokusiłby się o taką zdobycz punktową?

Mieczysław Młynarski: Może mnie to trochę cieszy, ale jak wiedziałem z góry, że to nie będzie tak łatwo, dlatego że 90 punktów to teraz drużyny we dwie nieraz rzucają w pierwszej lidze czy w naszej ekstraklasie. Także to poziom jest trochę niższy i myślę, że te 90 punktów, ja jeszcze jak biłem rekord nie było za 3, jeszcze chyba za mojego żywota nie będzie pobity.

PS: Jak to wygląda z perspektywy zawodnika, bo ogląda się spotkania i właśnie wielokrotnie zawodnicy wpadają w taki że tak powiem trans i zdobywają te punkty seriami i zdaje się że nie mogą spudłować, jak z pańskiej perspektywy to spotkanie wyglądało?

MM: Z mojej perspektywy wyglądało w ten sposób, że ja grałem normalnie, do przerwy rzuciłem 42 punkty, a po przerwie w szatni zawodnicy mówili – teraz zagramy na ciebie, żebyś pobił rekord. To było dla mnie gorzej jeszcze, bo wtenczas drużyna przeciwna bardziej była sprężona na krycie mnie, niż do przerwy, gdzie grałem sam normalnie.

PS: Gdzie wśród tak owocnej kariery, bo przecież był pan m.in. olimpijczykiem, plasuje się ten rekord? Czy Pan go ceni jako jedno z największych osiągnięć w swojej karierze czy jednak te właśnie występy dla reprezentacji czy dla Górnika były dla Pana ważniejsze?

MM: Nie, no dla mnie najważniejsze były tak: gra w Górniku, gdzie zdobyłem pierwsze Mistrzostwo Polski dla Górnika, no i gra w reprezentacji Polski, gdzie byłem parę razy na Mistrzostwach Europy, na dwóch Mistrzostwa Europy byłem królem strzelców, na olimpiadzie też królem strzelców. A klubowy mój prywatny wyczyn to jest tak dla mnie dodatek prywatnie do tego, co robiłem na boisku.

PS: A jak wyglądały Pana początki, bo w tamtych czasach chyba koszykówka nie była tak popularnym sportem wśród młodych ludzi? Jak Pan zaczął, co w ogóle spowodowało, że Pan zaczął interesować się tym sportem?

MM: Nie, no koszykówka była w miarę popularna powiedzmy, w innych regionach, a ja pochodziłem akurat ze Zgorzelca i tam koszykówka była popularna powiedzmy w 70% w porównaniu z innymi dyscyplinami sportu. Ale ja grałem w piłkę nożna, w piłkę ręczną, w siatkówkę, w koszykówkę i później zostałem powołany do tych trzech dyscyplin do kadry Dolnego Śląska. Musiałem wybrać i wybrałem sobie koszykówkę dlatego, że bardziej mi się to podobało z uwagi na treningi, o rozmaitość na meczu i tak dalej. Także wybrałem koszykówkę i nie żałuję.

PS: Miał pan jakiegoś swojego idola, na którym pan wzorował swoją grę?

MM: Nie, ja nigdy na nikim się nie wzorowałem. Po prostu jak przechodziłem w 1974 roku ze Zgorzelca do Wałbrzycha, tam akurat była pierwsza liga, powiedziałem że chciałbym dla Górnika zdobyć pierwsze Mistrzostwo Polski i być najlepszym w Polsce i grać dla reprezentacji Polski.

MS: Czy wtedy w Polsce mieliście jakikolwiek dostęp do tego, co się dzieje za oceanem? Wiedzieliście, że jest coś takiego jak NBA, interesowaliście się tym?

MM: Nie, no wtenczas nie było telewizji, był program taki czarno biały. Nikt się nie interesował NBA bo się o tym nie słyszało. Jak jak tam zaczynałem, powiedzmy, w sześćdziesiątym którymś roku, to co drugi czy co dziesiąty miał telewizor. Ciężko było o jakieś wiadomości zza oceanu.

PS: Czytałem w Pańskim wywiadach, że w trakcie różnych obozów w Stanach Zjednoczonych, kiedy graliście z drużynami z uczelni, pojawiały się oferty, żeby zagrać również w Stanach. Dlaczego pan z nich nie skorzystał?

MM: Powiem panu szczerze, że nigdy nie przywiązywałem wagi do tego, żeby wyjechać z Polski, czyli tzw. uciec, bo nie można było kiedyś wyjechać, bo my jak przyjeżdżaliśmy do Stanów, a pamiętam każdy wyjazd na zachód, przekraczaliśmy granice, to oddawaliśmy paszporty, także nie mieliśmy dostępu do swoich dokumentów, a uciekać tak i nie mieć powrotu do Polski to chciałem.

POLSKA KOSZYKÓWKA

PS: Dlaczego pana zdaniem nie możemy się doczekać sukcesów kadry narodowej w ostatnich latach na dużych imprezach pomimo faktu, że mamy zawodników, którzy grają i w Europie, bo jest Adam Waczyński chociażby, no i w samych Stanach. Oczywiście, mówię o Gortacie.

MM: No tak, ale to co Pan mówi, to jest tylko dwóch zawodników, a żeby reprezentacja funkcjonowała, to trzeba co najmniej 10-12 zawodników powiedzmy podobnych, a 8-9 grających. U nas takich nie ma, na pozycji 1 nie mamy żadnego zawodnika, który by poprowadził, centra mamy powiedzmy w miarę, skrzydła są przecięte. Także nie mamy zawodników takich, jak my mieliśmy kiedyś, że na każdej pozycji było dwóch, trzech ludzi, a tutaj powiedzmy, na każdej pozycji jeżeli się znajdzie, to jest tylko po jednym zawodniku. A to jest tylko taka drużyna, gdzie jest jeden zawodnik na jedną pozycję, to można zagrać jeden mecz, ale nie turniejowo, gdzie trzeba wygrać parę meczy, żeby zaistnieć.

PS: A z czego wynika to, że Polska drużyna nie może zaistnieć, że tych zawodników nie ma, pana zdaniem?

MM: Według mnie, mi się wydaje, to jest błąd w szkoleniu, nie ma szkolenia z młodzieżą od początku. Nie ma trenerów, którzy się znają na koszykówce, którzy szkolą młodych adeptów. Większość to młodzież szkoli, powiedzmy, jakiś nauczyciel wuefu, który ma specjalizację, tam powiedzmy, pływanie, czy jakąś lekką atletykę. Czyli oni robią to tylko tak, jak każdy człowiek to może robić, ale nie ma profesjonalnego podejścia do koszykówki.

PS: A czy zgodzi się pan ze zdaniem, że przez to, że dostęp do NBA, do wszystkich zachodnich klik jest tak szeroko dla wszystkich dostępny, i przez to, że młodzi zawodnicy wzorują się na atletycznych zawodnikach, a nie rozwiniętych technicznie, czy rozumujących drużynowo, to przez to właśnie cierpi rozwój młodego zawodnika?

MM: Nie, ja myślę, że to nie ma nic wspólnego. Każdy się naogląda tego wszystkiego i chce robić tak samo, ale widzieć to jedno, a zrobić… to jest właśnie ta różnica, o której przed chwilą mówiłem. Te rzeczy właśnie techniczne, kozłowanie lewą ręką, czy między nogami, za plecami, to jest co innego jak się ogląda w telewizji, a co innego jak się na treningu robi. I to powinien pokazać trener, który powinien pokazać: tak masz robić, tak, tak. A co się widzi w telewizji to się widzi, a za dwie minuty to się tego nie pamięta. I to trzeba… ja zawszę mówię: że jak się liczy ilość punktów… że jak będzie się powielało, powiedzmy, 100 razy kozłowało lewą ręką, 100 razy prawą, i, powiedzmy, to tysiące razy, to będzie tak postępowało. Jeżeli u nas jest, że ktoś ma tam jeden trening, czy dwa razy w tygodniu, to jest namiastka tego, co mają w Europie i na świecie.

PS: Jak pan ocenia szanse polskiej reprezentacji w zbliżających się Mistrzostwach Europy? Trudna grupa? Już teraz będzie bez Marcina Gortata, bo w eliminacjach również grali bez polskiego środkowego. Myśli pan, że polską reprezentację stać na sukces na Mistrzostwach?

MM: Ja myślę, że będzie ciężko. Nawet, jakby był Gortat, to by była podobna sytuacja. Myślę, że nawet dla polskiej reprezentacji jest może i nawet lepiej, że jego nie będzie, wtenczas inni zawodnicy będą musieli wziąć ciężar gry na swoje braki i grać, powiedzmy, całą drużyną, a nie liczyć na jednego czy dwóch zawodników.

PS: Myśli pan, że są jakieś przesłanki ku temu, że będzie lepiej, że są jacyś młodzi zawodnicy prosperujący? No bo przed kilkoma laty polska reprezentacja juniorów święciła triumfy na międzynarodowych imprezach.

MM: Tak, ale to był ten rocznik Ponitki, którzy zdobyli Wicemistrzostwo Świata. A to było sześć lat temu i z tej drużyny, co grał Ponitka, to został tylko Ponitka. Także nie ma żadnego innego zawodnika, no i Karnowski, który tam studiuje w Stanach w Gonzadze. No i więcej nie ma tych ludzi, reszta się porozpraszała gdzieś po pierwszych ligach, albo w ekstraklasie grają, to jest cała ta … Wtenczas zrobili błąd, że ta drużyna, która zdobyła wicemistrzostwo, nie zrobiono tak, że muszą w ekstraklasie grać wszyscy, żeby się ogrywali, żeby był z tego jakiś pożytek.

PS: Trudniej jest panu być trenerem, czy trudniej było grać i być zawodnikiem na boisku?

MM: Trenerem jest trudniej, bo się ma, powiedzmy, 12 ludzi, 12 silnych charakterów i z każdym trzeba umieć się dogadać, trzeba to jakoś poukładać, a u mnie było tak, że wiedziałem co mam robić, ja sam to robiłem, to co zrobiłem na treningu to było dla drużyny, a oprócz tego robiłem wszystko sam, dwie, dwie i pół godziny dziennie codziennie rzucałem 1500 rzutów. Także dla mnie było łatwiej być koszykarzem, jak trenerem, bo to jest łatwiejsza praca.

PS: Dlaczego w Polsce popularność polskiej koszykówki spada, pana zdaniem? Bo wydaje mi się, że tak jednak jest, że ludzie jak już interesują się koszykówką, to tą zachodnią bardziej niż naszą lokalną. Dlaczego tak jest?

MM: Ja myślę, że nasza koszykówka obniżyła poziom w momencie, kiedy zaczęto ściągać trenerów byłej Jugosławii, którzy postawili nie na wychowanie zawodników, nie na podniesienie umiejętności, tylko po prostu presja wygrywania meczy. Czyli nie interesowało ich, czy zawodnik umie czy nie umie, po prostu musieli wygrywać mecze i zaczęli wszystkie akcje opóźniać maksymalnie do 24 sekund. Także zawodnicy nie byli szkoleni indywidualnie, każdy jest szkolony, większość nie potrafi nic, tylko jedynie rzucić. Żaden nie umie grać jeden na jeden, nie umieją grać dwa na dwa, to wszystko to, co właśnie brakuje w koszykówce.

PRAKTO POLONIA ŚWIDNICA

PS: Po tych kilku miesiącach w Świdnicy, jak wrażenia z pracy w Polonii?

MM: No to jest … wiadomo, że na początku jest zawsze ciężko. Na początku było tak, że przyszło tam dwadzieścia parę osób, wszystko z ligi amatorskiej, nikt nie łyknął, jak to się mówi, takie profesjonalnego basketu, i dopiero zaczęli wchodzić w to, powiedzmy, pomalutku, pomalutku, i w porównaniu z tym, co myśmy rozegrali pierwszy mecz sparingowy ze Szczawnem, w porównaniu do tego to jest 80% lepiej. Drużyna gra cała i indywidualnie.

PS: Czy czuć głód koszykówki w Świdnicy? No bo, po 30 latach wróciła tutaj drużyna. Czy rzeczywiście widać to na trybunach?

MM: Ja myślę, że to widać, bo na każdym meczu gdzie gramy, powiedzmy, gramy tutaj co sobotę, czasami w niedzielę, to mamy pełna halę ludzi. Także doping mają no i zawodnicy oddają to kibicom, że walczą, walczą. Po prostu, nie wygrywamy dlatego, że raz, że jesteśmy drużyną, która jest na dorobku, nie jesteśmy ograni, ale przegrywamy mecze po 2 punkty, po 4. Myślę, że gdyby wszyscy byli zdrowi i gdyby wszyscy mogli trenować, to byśmy parę meczy mieli więcej. Ale ja myślę, że pierwszy rok to jest taki frycowy, gdzie każda drużyna płaci za to.

PS: Jeszcze na koniec, jakie ma pan cele na najbliższe miesiące, indywidualnie i drużynowo w Świdnicy?

MM: Ja myślę, że tu nie mamy żadnych celów takich, żeby awansować dalej, bo po prostu nie ma takiej możliwości, bo drużyna dopiero się zawiązuje, i myślę, że ten okres do końca przegramy, a później będzie więcej czasu na indywidualne treningi. I myślę, że ci zawodnicy zrobili już większe postępy, a w przyszłym roku będzie dużo razy więcej i myślę, że będziemy walczyli o te trzy miejsca, które są premiowane awansem.