Oficjalna strona drużyny Domino Polonia Świdnica

Pierwszy wywiad z trenerem Mieczysławem Młynarskim

Dnia 17 sierpnia 2016 r., przed startem sezonu 2016/2017, magazyn Region Fakty zadał kilka pytań naszemu trenerowi.

Rozmawia: Daniel Gębala

Mieczysław Młynarski: Od momentu urodzenia byłem wyższy, nawet przy porodzie byłem wyższy, bo miałem 68 cm.

Jak mieszkałem w Bogatyni, to grałem tak jak wszyscy w piłkę nożną, później jak wyjechałem do Zgorzelca, to grałem w siatkówkę, w koszykówkę i w piłkę ręczną. I później miałem do wyboru te trzy dyscypliny, z jedną musiałem sobie wybrać. Byłem w Zgorzelcu najlepszy i Górnik mnie kupił w 74 roku.

Daniel Gębala: Nie mogę nie zapytać o słynny mecz z Pogonią Szczecin w 1982 roku, jak pan to zrobił? 90 punktów. Do tej pory nie pobity rekord.

MM: Myślę, że to tak szybko nie pobiją. Po prostu rzucałem do kosza, wpadało jak zwykle. No i po prostu w drugiej połowie chłopcy zaczęli grać na mnie, gdzie to mi jeszcze trochę utrudniało grę. W pierwszej połowie grałem normalnie, rzuciłem 46, a w drugiej połowie grali na mnie i gorzej mi się grało. I nie było za trzy punkty, także to było dodatkowe utrudnienie.

DG: W reprezentacji również Pan imponował skutecznością: tytuł króla strzelców na Mistrzostwach Europy dwukrotnie we Francji, oraz tytuł króla strzelców podczas Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. Czy nie żałuje Pan, że można było z reprezentacji wycisnąć troszeczkę więcej?

MM: Nie ma czego żałować, bo ja grałem w czasach, ze to była komunia i nic nie można było zrobić, nie można było wyjechać ani nic, bo był ten przepis, że 32 lata i nic nie można było zrobić. Także człowiek grał, trenował i nic więcej nie mógł zrobić dla siebie. Mogłem tylko wyjechać i zostać na stałe, ale legalnie nie było takiej opcji. Także w Polsce nikt nie wyjeżdżał, bo było dobrze dla nas.

Koszykówka polska to już się utrzymuje na tym poziomie, a teraz jeszcze gorzej, bo teraz w Europie wszyscy grają, powiedzmy, trzydzieści parę drużyn. Jak my już gramy z Islandią, jakieś sparingi czy coś, to już jest takie trochę nieporozumienie. Uważam, że w porównaniu z tymi grami zespołowymi, wiadomo siatkówka, piłka ręczna to jest przede wszystkim, później jest piłka nożna popularna, może nie że ma jakieś sukcesy, bo żadnych nie ma, ale jest sportem numer jeden. A koszykówka to tak raczej dołuje się, można powiedzieć.

DG: Przed Lewandowskim, Piszczkiem i Błaszczykowskim, to pan był naszym ambasadorem w Dortmundzie. Jak Pan wspomina swój pobyt w Niemczech?

MM: Ja bardzo dobrze wspominam. Rozreklamowałem tam koszykówkę, w Dortmundzie, wprowadziłem ich do pierwszej ligi, no i teraz mój syn tam został, i prowadzi tą drużynę, w której ja grałem, ale już nie w pierwszej lidze, tylko w drugiej lidze. Także mile wspominam i oni też mnie. Jestem tam Bożyszcze, tak jak w Wałbrzychu, tak w Dortmundzie.

DG: Co Pana sprowadza do Świdnicy?

MM: Tu zaprosili mnie chłopcy, którzy ze mną u mnie kiedyś tam grali w Wałbrzychu. Powiedzieli mi, że chcą zrobić jakąś koszykówkę, może się uda. Ja mówię, no to ja mówię, akurat nie mam co robić. Tak mi się za bardzo nie chciało, no bo już nie te lata, ale mówię spróbuję, co się dzieje w nowym mieście. Nowe otoczenie, nowi ludzie, może akurat coś się.. chłopcy zaangażowani, to może coś się uda zrobić.

U mnie zawsze było tak, że obrona to była podstawa, bo zawsze obrona nakręcała. Jeśli będziemy grali dobrze w obronie, to atak sam przyjdzie, to nie ma problemu. Zawsze w każdej dyscyplinie sportu obrona nakręca atak. I to będziemy robili, a żeby grać w obronie, powiedzmy 80% w meczu, agresywnie, to trzeba mieć zdrowie, a żeby mieć zdrowie, to trzeba tak jak dzisiaj, zacząć trenować, aby być przygotowanym za siedem tygodni.